top of page

Losy pałacu w Kopicach - Rok 2006 i kronika ważniejszych wydarzeń 

Pałac w Kopicach - pałac na wodzie

Kwiecień 2006 ...

 

18 kwietnia powołuję do życia stronę www.kopice.org

Tak zaczyna się nasza (ja i moja strona) wielka, prywatna misja. Może nie poruszę przysłowiowego Nieba i Ziemi, ale napewno spróbuję ...

 

A wszystko zaczęło się tak:

Na do tej pory nieznany mi pałac w Kopicach natrafiam poprzez czysty przypadek. Już od ponad 2 lat fotografuję Opolszczyznę - moją małą ojczyznę, skąd pochodzę, gdzie się wychowałem. Poszukując w internecie informacji na temat innego obiektu, natrafiam na interesującą, ciekawie zbudowaną stronę na temat kopickiej posiadłości i jej bajkowej wręcz historii. Przeglądam fotogalerię ze zdjęciami pałacu “dawniej i dziś” i jestem pod ogromnym wrażeniem. Jednocześnie odczuwam złość widząc co się z nim stało, co po nim dzisiaj pozostało, do jakiego stanu doprowadził go obecny właściciel. Szukam więc dalej w internecie, strona po stronie. Natrafiam na informacje o nieuczciwym właścicielu, o fikcyjnym planie odbudowy pałacu do którego nigdy nie doszło, o domniemanym milionowym kredycie hipotecznym, wziętym przez niego na fikcyjną odbudowę,

o tym że “bimba” sobie z nakładanych na niego kar i jest już od wielu lat nieuchwytny tak dla mediów jak i prokuratury. To sprawia, że przyrzekam sobie, że coś musi nareszcie się zmienić, że muszę spróbować coś zrobić, że nie popuszczę dopóki nie uda się uratować tego co jeszcze z kopickiego pałacu pozostało ! 

Ale powróćmy do wspomnianej już “tej pierwszej strony internetowej”, na którą natrafiłem całkiem przypadkowo na poczatku kwietnia. Zawierała wiele ciekawych informacji i sprawiała wrażenie, jakoby jej autor był prawdziwym miłośnikiem kopickiej posiadłości. W dobrej wierze połączenia być może wspólnych sił, postanowiłem drogą mailową nawiązać kontakt z jej autorem. I udało się. Już następnego dnia otrzymałem odpowiedź. Pytań miałem wiele. Z naszej korespondencji dowiedziałem się, że sam autor strony nie jest właścicielem pałacu w Kopicach, ale zna właściciela bardzo dobrze i jest z nim w stałym kontakcie. Ponadto że : “ ... strona służy jako informacja o miejscu i historii dla potencjalnych inwestorów i właściciel jest zainteresowany sprzedażą lub odnową całego obiektu ”. W ten sposób zrozumiałem, że natknąłem się bezpośrednio na ślad nieuchwytnego dla kogokolwiek Andrzeja Koca. Postanowiłem to sprytnie, a zarazem pożytecznie (po dziennikarsku) wykorzystać. Tak więc w dalszej korespondencji zapytałem o cenę, za jaką właściciel byłby gotów odsprzedać swoją posiadłość w Kopicach.  Odpowiedź przyszła błyskawicznie. Mój rozmówca - Pan Aleksander, bo tak miał na imię, poinformował mnie, że : “ ... udało mi się skontaktować z właścicielem. Cena nieruchomości (łącznie 57ha starodrzewu plus pozostałości pałacu) to 700.000 Euro ”.

Zrozumiałem, że potraktowano mnie jako potencjalnego klienta. Poprosiłem o bezpośredni kontakt mailowy lub telefoniczny z właścicielem,

motywując to tym, że skoro miałbym kupić pałac i wydać 700.000 Euro, to nie będę przecież prowadził wciąż rozmów poprzez pośrednika.

Pan Aleksander był ostrożny. Poprosił mnie o mój numer telefonu i zapewnił, że przekaże go właścicielowi, a ten zamelduje się u mnie. 

I tak się stało. Zdziwiłem się, gdy już po godzinie zadzwonił do mnie sam Andrzej Koc. Umówiliśmy się więc na osobiste spotkanie w Kopicach. 

Mijają 3 miesiące. 

 

26 sierpnia 2006 spotykamy się przed pałacem. Andrzej Koc nie zjawia sie osobiście. Na spotkanie z Krakowa przyjeżdża pan Aleksander.

To młody człowiek, około 30-stki. Ma przy sobie rulon planów pałacu oraz kopię notarialnego aktu własności z roku 1990, wystawionego na nazwisko małżeństwa Wioletty i Andrzeja Koc. Już na początku naszej rozmowy dowiaduję się od pana Aleksandra, że pałac nieoczekiwanie podrożał ... teraz wujek (bo okazuje się że właściciel i pan Aleksander to bliska rodzina) życzy sobie równy milion Euro

Daję do zrozumienia panu Aleksandrowi, że o takiej sumie nie było wogóle mowy. Pan Aleksander dzwoni do wujka. Rozmawiam z 

właścicielem z komórki pana Aleksandra. Andrzej Koc informuje mnie, że ma jeszcze dwóch zainteresowanych kupnem pałacu, więc nie powinienem wybredzać, bo mogę mieć pecha i pałac kupi ktoś inny ... Podobno jeden z zainteresowanych miał mu zaoferować nawet 1,2 miliona Euro. W tym momencie Andrzej Koc przesadził ze swoją fantazją. Wiedziałem że wspomniani zainteresowani to tylko czysty blef. Pomyślałem sobie, że trzeba by trochę przyhamować rozpędzonego już na dobre chytrego właściciela, więc poinformowałem go, że skoro ktoś oferuje mu 1,2 miliona Euro, to nie powinien się zastanawiać, tylko sprzedawać pałac jak najprędzej. Koc zmiękł. Po chwili stwierdził, że w sumie nie będzie się targował ... i jeśli położę mu na stół 700.000 Euro w gotówce, to pałac jest mój. Odpowiedziałem, że muszę się nad tym zastanowić.

Koc zaczął zachwalać swoją nieruchomość ... że mnóstwo tutaj dobrego drzewa w przypałacowym parku, że pałac to tzw. “ruina stała” z którą można zrobić co się chce, a wojewódzki konserwator zabytków może mu, jak to nazwał “wskoczyć”. 

Zapytałem o sprawę zadłużenia pałacu kredytem hipotecznym o jakim słyszałem. Koc zaprzeczył temu twierdząc, że “teren jest czysty”, czyli ani pałac, ani 56 hektarowy park ze stawami nie jest zadłużony czy obciążony hipoteką. Nie potrafiłem opanować chęci zadania mu ostatniego, nurtującego mnie od dawna pytania : “dlaczego chce sprzedać pałac za tak nieporównywalnie wysoką cenę, skoro kupił go w przeliczeniu na obecny kurs, za jedyne 1300 Euro?! Czy nie uważa, że rządana przez niego dzisiaj cena 700.000 Euro to lekka przesada?”.

Moje pytanie zdenerwowało nie tylko Andrzeja Koca, ale również jego bratanka, który stwierdził stanowczo, że to przecież wolny kraj i normalny, wolny biznes. Nasza rozmowa dobiegła końca. Spytałem Koca dlaczego sam nie przybył na nasze spotkanie ? Ten stwierdził, że nie mógł bo był zajęty. Interesy mu na to nie pozwoliły. Tak naprawdę nie przybył, bo Kopic bał się jak Twardowski Rzymu. Obwiał się pewnie, że ktoś mógłby go w Kopicach spotkać, a jak wiemy nie cieszy się na Opolszczyźnie dobrą opinią czy sympatią jej mieszkańców. Na pożegnanie Andrzej Koc oznajmił ponadto, że jeśli zdecyduję się na kupno pałacu, to spotkamy się również poza Kopicami, obojętnie gdzie ... może we Wrocławiu, Opolu czy Nysie, ale nie w Kopicach ...  

Tak więc podsumowując : w przeciągu kilku dni udało mi się to, czego przez lata nie potrafili osiągnąć opolscy dziennikarze, grodkowscy włodarze, prokuratura czy służby konserwatorskie. Nie tylko namierzyłem nieuchwytnego, nieuczciwego właściciela, krakowskiego hochsztaplera, ale zdobyłem również najważniejsze informacje dot. stanu prawnego pałacu oraz bezczelnie wygórowanej ceny, za jaką gotów był pozbyć się ograbionego i ogołoconego uprzednio przez lata pałacu. 

Moje informacje przekazałem opolskim mediom. Posypały się artykuły, audycje, reportaże, gromy z nieba. I tak rozpoczęła się moja długa, niekończąca się walka o ratunek dla tego biednego pałacu.

Sierpień 2006 ...

Obecny stan pałacu (jego ruin) jest katastroficzny. Ogólna “znieczulica” u większości mieszkańców na wciąż bardziej postępujacy proces degradacji, a poprzez to bezpowrotnej utraty przepięknego pałacu, odwiecznego przecież symbolu Kopic, powoduje że tak naprawdę nikt nim się już nie interesuje. Mało tego, wokół pałacu zrobiono sobie wiejskie śmietnisko ... dziesiątki miejsc, w których można znaleść prawie wszystko -

od butelek i puszek, poprzez zniszczony sprzęt gospodarstwa domowego, aż po gruz czy nawet pozostałości zdechłych zwierząt. 

To samo w przypałacowej fosie. Wnętrze pałacu (tam gdzie są jeszcze ściany, bądź szczątki ocalałego w pożarze dachu) przypomina najgorsze miejskie szalety, nie bez powodu nazywane przez młodocianych huliganów i wandali “sralnią”. Penetrując piwnice miałem wrażenie zwiedzania pijackiej meliny. Wszędzie porozrzucane bądź porozbijane butelki po różnego rodzaju alkoholowych trunkach, resztki porzuconej (?) bielizny, ślady palonych ognisk i jeden wielki fetor po załatwionych w pobliżu “potrzebach fizjologicznych”. Gdziekolwiek spojrzysz, albo wulgarne napisy, albo poobijane do gołej cegły ściany. Resztki pięknej, ozdobnej sztukaterii zostały niszczone już w 90%. Tylko w niewielu, bardzo wysoko położonych miejscach, gdzie wandalom trudniej było się dostać czy rzucić kamieniem, pozostały jeszcze pojedyńcze, szczątkowe fragmenty. Najgorszym zniszczeniom uległa piękna, pałacowa kaplica ... tutaj nieoszczędzono nawet ołtarza, na którym okoliczni wandale (miłośnicy miasta Brzeg) uwiecznili farbą swoją obecność. Muszą widocznie czuć się w ruinach pałacu bardzo swobodnie, pewnie i swojsko. Odwiedzają je cotygodniowo (najczęściej w weekendy począwszy od piątków), pozostawiając po sobie kolejne zniszczenia. Reszty dokonuje czas i otacząjaca pałac natura. Rosnące wokoło, jak i wewnątrz ruin pałacu młode drzewka, powoli ale skutecznie rozwalają swoimi coraz mocniejszymi korzeniami ocalałe mury. Podsumowując to wszystko pytam : jak długo jeszcze wytrzymią to ruiny pałacu? Rok? dwa? W tym stanie napewno nie więcej niż kilka lat.

Jestem ciekaw czy któryś z mieszkańców Kopic, bądź ktoś inteligetny z grona władz miasta i gminy Grodków, zastanowił się co będzie, gdy kiedyś 

to wszystko nagle i bezpowrotnie runie i zamiast tych romantycznych ruin pozostanie tylko kupa gruzu ... gdy naprawdę będzie już za późno na cokolwiek? Dzięki pałacowi, nawet tylko dzięki obecności jego ruin, odwiedza to miejsce w sezonie letnim codziennie przynajmniej kilkunastu turystów. Są turyści krajowi jak i zza granicy. Ludzie robią sobie często kilkusetkilometrowe wycieczki z drugiego końca kraju, aby odwiedzić to miejsce. Ogladają, fotografują, nerwowo kiwają głowami, czasem siedzą w zamyśleniu na kamiennych schodach nad brzegiem stawu i spogladają w niebo, jakby wołając w myślach o pomstę do Boga dla tych, którzy każdego dnia poprzez swoją bezczynność i urzędową ślepotę, przyczyniają się do powolnego ale skutecznego zgonu, jeszcze do niedawna jednego z najpiękniejszych pałaców nie tylko na Śląsku, ale i w tej części Europy.

Nikt nie potrafi najwidoczniej zrozumieć prostej rzeczy : nie będzie pałacu - nie będzie prawdziwych Kopic. Wtedy już nikt nie będzie miał możliwości podjęcia się ewentualnej odbudowy pałacu, nie będzie ewentualnej możliwości, z pewnością długotrwałego zatrudnienia przy odbudowie, no i nie będzie już jak do tej pory niewykorzystanych jeszcze właściwie walorów turystycznych tego miejsca.

bottom of page