top of page

Globucor Luxembourg Polska i Projekt odbudowy pałacu w Kopicach

Tydzień temu, krótko po tym jak NTO opublikowała artykuł pt. „Odbudowa pałacu w Kopicach nie ruszy w tym roku“, otrzymałem maila.

Napisała do mnie wspominana przeze mnie już kilkakrotnie osoba, która chorobliwie uczepiła się mnie dwa miesiące temu. Brała udział w projekcie planowanej odbudowy pałacu, ale go opuściła. Nie potrafiła i nie potrafi najwidoczniej do dnia dzisiejszego znieść mojej obecności w projekcie i bezinteresownej pomocy udzielanej inwestorowi. W każdym razie w mailu, którego otrzymałem, zarzuciła mi m.in. dezinformowanie rzetelnych dziennikarzy, publikowanie „półprawd“ oraz lanserstwo w internecie.

Przyznam szczerze, że jakoś do tej pory nie spotkałem się, czy nie zwróciłem uwagi na znaczenie słowa „lanserstwo“, więc wpierw musiałem dokształcić się w słowniku. Przeczytałem sobie definicję i uśmiechnąłem się. Nie gniewam się, broń Boże. Wiem teraz jedynie co i gdzie ją tak naprawdę boli. Nie czuję się jakimś lanserem tylko dlatego, że od 11 lat prowadzę moją stronę, czy od 3 lat fanpage na Facebook`u, gdzie poprzez systematyczne publikacje bieżących informacji czy zdjęć, oba miejsca stały się same w sobie w jakiś tam sposób popularne. Jeśli ktoś tak to odbiera, to raczej źle mnie ocenia i nie zna, bo jestem z natury człowiekiem skromnym, stroniącym od bycia w centrum uwagi. Pozwalam sobie od czasu do czasu na udzielenie jakiegoś wywiadu, ale jedynie gdy muszę, często nawet nie mając na to ochoty i robiąc to tylko, aby nie zarzucono mi że się ukrywam czy próbuję wymigać od jakiś niewygodnych pytań.

Ale wracając do wspomnianego maila i postawionych mi zarzutów. Pomyślałem sobie, że nie mam zamiaru po raz kolejny być konfrontowany z zarzutami zatajania czegoś tam, więc postaram się wyjaśnić kilka spraw związanych z projektem, które może nie dla każdego są tak oczywiste, ale być może ważne.

Tak na marginesie dodam, że już 3 tygodnie temu, jeszcze przed ostatnim spotkaniem z nowym inwestorem we Wrocławiu, nosiłem się z zamiarem opublikowania artykułu tłumaczącego przyczyny zastoju projektu odbudowy pałacu w Kopicach. Chciałem przy tym podać powody  opuszczenia przez pana Karpińskiego projektu. Niestety, po rozmowie z Karpińskim musiałem z planowanej publikacji zrezygnować.

Łukasz Karpiński zasłania się umową poufności jaką zawarł podobno z Globucor und prezesem Nellem. Chociaż proponowałem mu to wielokrotnie, odmawia wydania oficjalnego oświadczenia, tłumacząc to obawą zerwania wspomnianej umowy, a co za tym idzie - niekorzystnymi dla niego konsekwencjami prawnymi. Pan Karpiński nie wyraził więc zgody na moją publikację i zagroził procesem sądowym w przypadku ukazania się jakiejkolwiek publikacji lub oczerniania jego osoby publicznie.

Ta sama osoba, która napisała kilka dni temu do mnie maila z zarzutami przekazywania przeze mnie opinii publicznej, w tym Wam, tzw. „półprawdy“, napisała przed wspomnianym spotkaniem we Wrocławiu, także maila do pana Nella. Wyraziła swoje oburzenie pytając go, czy mam do tego typu publikacji (jej zdaniem poufnych spraw) jego zgodę ? W moim mniemaniu próbowała w ten sposób zablokować mój artykuł.

W taki sposób dla świętego spokoju, dobrowolnie odpuściłem sobie planowaną publikację. Dzisiaj jednak, po kolejnym mailu od tej samej osoby i jej zarzutach nierzetelnego informowania czy podawania „półprawd“, pomyślałem sobie, że nie pozwolę na robienie ze mnie idioty.

Chcę opublikować dodatkowe informacje to źle, nie mogę, zabraniają mi, grożą sądami … daję spokój, nie publikuję, to też źle, bo coś zatajam,

piszę tylko połowę prawdy. Prawdziwy cyrk. Tak więc wyjaśnijmy dzisiaj kilka istotnych spraw. 

Co było moim zdaniem przyczyną zastoju w projekcie? 


A więc ciąg dalszy grzebania w sprawach, którymi wchodząc w ten projekt i oferując jedynie bezinteresowną pomoc, nie miałem zamiaru wogóle się zajmować. Wychodziłem z założenia, że są to sprawy które sami zainteresowani powinni załatwić pomiędzy sobą, jednak zmuszono mnie do próby ich wyjaśnienia, bo podobno nie byłem do tej pory rzetelny względem rzeszy zainteresowanych. 

Chciałbym zaznaczyć, że nie wiem oczywiście wszystkiego, nie znam zapewne wielu istotnych szczegółów i opieram się pisząc ten artykuł na przekazanych mi lub zdobytych z różnych źródeł do dnia dzisiejszego informacjach.

A więc według mnie, sam plan czy projekt związany z odbudową pałacu w Kopicach nie był wcale taki zły. Wydaje mi się, że pomysł jego realizacji był dobry i mógł się jak najbardziej udać. Błędem moim zdaniem był jednak jego start. Cała kampania reklamowa czy promocyjna była kompletnie nietrafiona. Dlaczego ? Bo po pierwsze, zamiast zrobić to ostrożniej, nieco delikatniej, z tzw. „mniejszą pompą“, to wyjechano od razu ze 100 milionami Euro, kopułami z NASA, a na antenie Radia Opole proszono już nawet o udostępnianie posiadanych pamiątek z dawnego wyposażenia pałacu (meble, obrazy, itd.itp.). Każdy kto tego słuchał utwierdzał się w przekonaniu, że inwestor dysponuje minimum 100 milionami Euro, od zaraz, które nie są dla niego żadnym problemem, a jeśli będzie za mało, to znajdzie się więcej. Wokół pałacu zaczęła się wycinka drzew, wewnątrz prace porządkowe, i każdy czekał że lada dzień zjawi się dźwig, nakryje pałac potężną kopułą, a za miesiąc lub dwa ruszą prace budowlane.

Dwie entuzjastyczne konferencje prasowe i nagle STOP. Prawie dwa miesiące ciszy. Pozrywane kontakty. Później zaskakujące zmiany personalne. Największy entuzjasta projektu znika czy odchodzi, a zjawia się największy, dotychczasowy krytyk projektu i go zastępuje. Einstein by się podrapał po głowie, a co dopiero zwykły człowiek, śledzący ten projekt. Nie zapomnijmy jeszcze o tym, że w połowie stycznia ogłoszono przejęcie i posiadanie pałacu, co nie było tak całkowicie prawdą.

Jak było moim zdaniem naprawdę? 


Powtórzę : wydaje mi się że plan był dobry, szczery, zacny, realny, ale beznadziejnie poprowadzony. 100 milionów Euro tak naprawdę nie było. 100 milionów Euro, w mojej osobistej ocenie, było tylko założeniem przypuszczalnych kosztów realizacji całego 7-letniego projektu odbudowy pałacu, odnowienia parku, plus dodatkowo planowanych inwestycji w tym regionie. Nie podważam i nie wykluczam, że te pieniądze znalazły by się  naprawdę, ale z pewnością nie od razu i nie naraz. Projekt zakładał również skorzystanie z dotacji unijnych i rządowych.

I bardzo dobrze, dlaczego nie. Tak odbudowuje czy odnawia się masę obiektów zabytkowych. To uczciwa i legalna droga dofinansowania takich projektów. Globucor reprezentowany przez pana Nella miał podobno dysponować dość sporą sumą pieniędzy, jednakże nazwijmy to "zamrożonych" w reprezentowanym przez niego funduszu inwestycyjnym. 
Nie znam się na tym, ale słyszałem, że aby wspomniane pieniądze „uwolnić“ i wykorzystać w planowanej inwestycji, muszą być spełnione odpowiednie uwarunkowania prawne. Zostawiam jednak ten temat, ponieważ nie znam się na tym na tyle, abym mógł to komuś dokładniej wytłumaczyć.

W każdym bądź razie, Globucor miał dysponować pewną, dosyć pokaźną sumą pieniędzy, które planowano prędzej czy później w projekt zainwestować. Jako osoba postronna nie miałem i nie mam możliwości zweryfikowania wiarygodności tych informacji i nie potrafię potwierdzić lub nie, istnienia wspomnianych sum. Globucor wprawdzie nieco pośpieszył się z przekazaniem informacji o przejęciu i posiadaniu już pałacu,

ale plan będący na jak najlepszej drodze, zakładał przejęcie/odkupienie pałacu od Zarmenu jeszcze w marcu. 
I wszystko miało być podobno zapięte na przysłowiowy „ostatni guzik“. Globucor miał podobno drugiego partnera finansowego, współinwestora, który miał dysponować naprawdę potężnymi pieniędzmi. Z jego udziałem i wsparciem finansowym zakładano najwyraźniej, że wszystko pójdzie jak po maśle. Moim zdaniem, właśnie to mogło być tym napędem entuzjazmu ze strony przedstawicieli spółki Globucor. Zakładali że wszystko się uda.

Nadszedł 1 marca i druga konferencja prasowa. Do Warszawy przyleciał wspomniany współinwestor z zamiarem wzięcia udziału w konferencji prasowej i najprawdopodobniej podpisaniem umów końcowych. Niestety, krótko przed konferencją, z bliżej nieznanych mi przyczyn, zagraniczny współinwestor miał nieoczekiwanie się wycofać. Pozostał podobno w hotelu i nie zjawił się na konferencji prasowej. 
Jeśli tak było naprawdę, to przypuszczam, że powodem rezygnacji mógł być jakiś naprawdę pechowy, niekorzystny splot wydarzeń czy nieporozumień. Ale jak to w wielkich interesach czy inwestycjach bywa, jeśli chodzi o duże pieniądze, czasem drobnostka potrafi przerwać rozmowy czy zniweczyć uprzednie umowy. 
W każdym razie, po 1 marca luksemburski inwestor pozostał sam i to z wielkim problemem. Być może liczono jeszcze na szybkie naprawienie sprawy i pomimo to przejęcie pałacu jedynie z lekkim poślizgiem. Zamiast wstrzymać zlecone prace na terenie i w otoczeniu pałacu, pozwolono jednak dalej na ich przebieg. Dalej oczyszczano wnętrza pałacu, przygotowując go pod zaplanowany skanning, oraz wycinano wokoło drzewa z zamiarem przygotowania terenu pod ewentualne przykrycie pałacu kopułą. Zatrudnione firmy wykonywały prace bez opóźnień. W międzyczasie z projektu wycofał się pan Karpiński, a wraz z nim zerwał się kontakt pomiędzy zatrudnionymi firmami a prezesem Globucor Guntherem Nellem.

I taki zastój, cisza w kontaktach trwała ponad 6 tygodni, do momentu, kiedy poproszono mnie o wsparcie i pomoc w projekcie. W międzyczasie zatrudnione firmy traciły cierpliwość. Panowała totalna dezorientacja. Osoba z którą miały do tej pory kontakt zniknęła, a prezes Nell nie był dla nich osiągalny. Dodatkowym utrudnieniem w kontakcie był zapewne fakt, że do tej pory wszystkie sprawy, zlecenia, rachunki przechodziły przez „pośrednika“, warszawską agencję reklamową, która pomagała inwestorowi od dłuższego czasu. Był problem językowy, trzeba było wiele tłumaczyć. Prezes Nell był trudno osiągalny, bo ciągle gdzieś w drodze lub na spotkaniach. Koncentrował się głównie na znalezieniu nowego współinwestora, na zdobyciu pilnych funduszy aby projekt ponownie ruszył, zaniedbując jednak przy tym uregulowania wciąż otwartych rachunków w Polsce. 

Owszem, można mieć mu to za złe lub nie. Każdy podchodzi inaczej do oceny i rozwiązywania zaistniałych problemów, nie koniecznie zawsze właściwie. Wydaje mi się, że największym, popełnionym błędem w tej sprawie, było zaniedbanie utrzymania dalszego, trwałego kontaktu z wszystkimi zainteresowanymi, w tym przede wszystkim podwykonawcami


Kiedy pod koniec kwietnia po raz pierwszy spotkałem się z prezesem Nellem, usłyszałem od niego o wspomnianych problemach. Też byłem zaskoczony. Już wtedy poradziłem mu stanowczo, aby jak najszybciej skontaktował się z wierzycielami i uregulował wszystkie otwarte rachunki. 
Wtedy, także po raz pierwszy, usłyszałem o problemach jakie zaistniały pomiędzy Nellem a Łukaszem Karpińskim. 
Nie chcę jeszcze na dzień dzisiejszy wgłębiać się w szczegóły, bo mam nadzieję, że obaj panowie wyjaśnią to prędzej czy później pomiędzy sobą. Mogę powiedzieć tylko, że chodziło przede wszystkim o pieniądze zainwestowane na początku projektu przez obu panów, oraz odpowiedzialność za zlecone prace, które w momencie rezygnacji współinwestora, zamiast zostać zatrzymane były kontynuowane dalej.

Miałem wiele, moim zdaniem bardzo dobrych, logicznych propozycji na rozwiązanie przynajmniej częściowo tych nie cierpiących zwłoki spraw. Niestety, mogłem tylko poradzić i mieć nadzieję że zostanę wysłuchany. Nie mogłem i nie miałem zamiaru podejmować się bez uprzedniej autoryzacji, naprawiania, wcześniej popełnionych przez obu panów błędów. Chyba nikt w tym momencie nie zarzuci mi pisania nieprawdy czy obrazy, bo według mnie, skoro zrodziły się tego typu problemy, to znaczy że popełniono błędy. Chyba logiczne. Gdyby dobrze zarządzano, kierowano projektem, to tych problemów nie powinno być. Zanim tak naprawdę udało mi się coś poruszyć, upłynęły kolejne 3 tygodnie.

Podanie do wiadomości publicznej, informacji o wsparciu projektu moją osobą pomogło w nawiązaniu trzech utraconych kontaktów

Była to firma budowlana z Grodkowa, firma Beta Security oraz firma która miała wykonać skannig pałacu. Wydaje mi się, że osoby reprezentujące trzy wspomniane firmy, potwierdzą moje zaangażowanie w nawiązaniu ponownego kontaktu z inwestorem i udzielonej z mojej strony pomocy.

Z pozostałymi wierzycielami nie udało mi się skontaktować, ponieważ nie znałem ich ani osobiście, ani one same nie podjęły próby nawiązania kontaktu ze mną.

Wydaje mi się, że problemem mogła być tutaj wspominana przeze mnie już wielokrotnie osoba, która zrobiła sobie ze mnie wroga numer 1,

która być może utrudniała bądź odradzała pozostałym wierzycielom, z którymi była osobiście w kontakcie, zgłoszenie się do mnie.

Musiała zdawać sobie sprawę z tego, że poprzez moją osobę był to najszybszy, najprostszy i pewny kontakt z panem Nellem.

Niestety, nikt więcej do mnie osobiście się nie zgłosił.

Jakieś dwa tygodnie później udało mi się w końcu zorganizować spotkanie z trzema firmami. Spotkanie odbyło się we Wrocławiu. Tydzień przed spotkaniem rozmawiałem z Łukaszem Karpińskim proponując mu także osobisty udział w nim. Pan Karpiński odmówił z przyczyn rodzinnych, poza tym nie dowierzał, że na spotkaniu obecny będzie pan Nell. A szkoda, bo Gunther Nell na spotkaniu był. 
Spotkanie we Wrocławiu umożliwiło osobistą rozmowę pomiędzy zainteresowanymi. Dwie z firm dogadały się z inwestorem, przesuwając uregulowanie płatności o bodajże dwa lub trzy miesiące. Osoba reprezentująca trzecią firmę nie poniosła podobno do tej pory kosztów i przybyła na spotkanie jedynie, aby zorientować się jakie są dalsze plany inwestora. Chciała wiedzieć, czy inwestor jest dalej zainteresowany skorzystaniem z jej usług.

Z tego co wiem, na uregulowanie rachunków czeka do dnia dzisiejszego 8 osób czy nazwijmy to firm. Dwie z nich, jak już wspominałem, przełożyły regulacją dobrowolnie o dwa lub trzy miesiące. Pozostali czekają. Słyszałem dzisiaj od Łukasza Karpińskiego, że podobno pozostali przygotowują pozew zbiorowy w tej sprawie. Nie wiem czy to prawda, bo nie mam z pozostałymi wierzycielami kontaktu i zapytać ich o to osobiście nie mogę. Nie znam szczegółowo wszystkich rachunków, nigdy osobiście ich nie widziałem, jedynie o niektórych sumach słyszałem. Strzelam więc w przybliżeniu, tak plus minus, że łączna suma wszystkich zadłużeń może opiewać na 200.000 do 250.000 złotych.

Co dalej, tego nie wiem. Do tej pory miałem i mam kontakt z inwestorem. Jestem od dłuższego czasu jedyną osobą która pomaga mu w Polsce. Pozostali opuścili projekt, bo albo przestali wierzyć w jego realizację, nie chcieli dalej ryzykować, albo nie widząc już za panem Nellem milionów, stracili swój zapał. 
O obecnej sytuacji rozmawialiśmy z prezesem Nellem wielokrotnie. Za każdym razem przyznaje, że są to poważne problemy, ale dodaje że poradzi sobie z dalszą realizacją projektu, że załatwia potrzebne pieniądze, że ureguluje otwarte rachunki.

Czy w to wierzę czy nie, nie odgrywa roli. Nie mam tutaj na nic wpływu, ja tych milionów nie znajdę. Mam jednak nadzieję, że może mu się uda.

Ma czas do końca sierpnia, aby wywiązać się umowy zawartej z Zarmenem, aby odkupić pałac. Tam chodzi zapewne o całkiem inne sumy.

Nie wykluczone, że Zarmen przedłuży mu realizację umowy do końca roku, bo to także w ich własnym interesie. Nikt inny nie zapłaci im za pałac tych pieniędzy które mogą teoretycznie otrzymać od Gunthera Nella. Nie znam szczegółów zawartej pomiędzy nimi umowy, nigdy jej nie widziałem.

Nie potrzebny jest jednak wgląd do umowy, aby domyślić się, ile minimum musi zapłacić Globucor za pałac, aby przejąć go od głównego udziałowca spółki Globucor Pałac Kopice, którym jest Zarmen. Wystarczy zaglądnąć do KRS-u, gdzie jest napisane, że Zarmen posiada „75.544 UDZIAŁÓW O ŁĄCZNEJ WYSOKOŚCI 7.554.400,00 ZŁ“.

Na koniec chciałbym dodać, co jest moim zdaniem ważne, że Gunther Nell nie miał nic przeciw opublikowaniu tutaj wiadomości o problemach wciąż jeszcze nieuregulowanych rachunków.

Trzymam prezesowi Nellowi kciuki, niezależnie od tego czy mu się uda czy nie. Liczy się że próbuje, że się nie poddaje. Ci którzy się poddali i projekt opuścili już dawno przegrali. Czas pokaże sam co dalej. Czasami zdarzają się cuda. Dla mnie liczy się pałac, dlatego będę pomagał tak długo jak będzie to potrzebne.

 

19 czerwca 2017

bottom of page