top of page

Śląski Kopciuszek - Joanna Schaffgotsch von Schomberg-Godulla

Portret Hans Ulrich i Johanna Schaffgots

Bajkę o Kopciuszku zna chyba każdy, jednak prawdziwą historię o "kopciuszku ze śląska" już raczej niewielu. Aż dziw, że jeszcze nikt do tej pory nie spróbował jej sfilmować, bo to niemalże gotowy scenariusz filmowy. Jest to historia ubogiej, śląskiej dziewczynki która wręcz niewiarygodnym zrządzeniem losu, została dziedziczką ogromnego majątku a także hrabiną.

Był 29 kwietnia 1842 roku, kiedy w Porembie (obecnie Porembie, dzielnicy Zabrza), w zwykłej chłopskiej chacie, w wielkich bólach rodzącej matki na świat przyszła mała dziewczynka. Na imię dano jej Joanna (Johanna). Ojciec Johann Gryzik i matka Antonia (z domu Hain) byli zwyczajną, biedną śląską rodziną.

Ojciec pracował w hucie cynku należącej do największego, śląskiego przedsiębiorcy Karola Goduli - zwanego "królem cynku". Matka Joanny dorabiała gdzie mogła. Niecałe 3 lata później (24 stycznia 1845) matka Joasi urodziła drugą córkę - Karolinę (Caroline). Zaledwie kilka tygodni później (11 marca 1845) nieoczekiwanie zmarł ojciec dziewczynek pozostawiając wdowę z dwójką małych dzieci bez źródła utrzymania.

Zapewne trudna sytuacja finansowa sprawiła, że już po roku matka Joasi ponownie wyszła za mąż (za Stephana Schieronia).

Nowy związek małżeński nie należał podobno do udanych. Nowy mąż nadużywał alkoholu i znęcał się nad matką dziewczynek. 26 marca 1846 roku Antonia owdowiała ponownie. Zaledwie 3 miesiące później wyszła za mąż po raz trzeci, tym razem za Josepha Bonka, z którym miała jeszcze trójkę dzieci (2 córki i syna). Mówi się, że jej trzeci mąż nie zgodził się aby "wniosła" do małżeństwa dwójkę małych dzieci, twierdząc że nie będzie ich utrzymywał. Antonia mogła zabrać do nowego małżeństwa tylko jedną z dziewczynek. Zadecydowała, że starszą Joasię odda pod opiekę swojej dobrej znajomej - Emilii Lukas (będącej gospodynią w domu Goduli). 

Karol Godula (Karl Godulla), najbogatszy człowiek na Śląsku i jeden z najbogatszych w ówczesnej Europie, wizjoner, pracoholik, dziwak, samotnik, schorowany i oszpecony starzec, stroniący od ludzi i podobno nie lubiący dzieci, pomimo to zezwolił Emilii Lukas na przyjęcie do swego domu czteroletniej Joasi.

Raczej nigdy nie dowiemy się tak naprawdę, co przemówiło za tym, że ten dziwak i "stary, zgorzkniały piernik" zaakceptował w swoim domu obecność dziecka. Czteroletnia Joasia była grzecznym ale bardzo ruchliwym dzieckiem. Lubiła biegać wokół willi Goduli i chodzić na małą łączkę położoną za domem. Tam też podobno pewnego dnia nazbierała bukiet polnych kwiatów i przybiegła z nimi do gabinetu Goduli. Mała Joasia miała podejść do niego nie okazując strachu czy respektu i wręczając mu bukiet powiedzieć: " to dla wos panie Godula, bo jo wos kochom". 

Kiedy parę minut później (w poszukiwaniu Joasi) do gabinetu Goduli weszła Emilia Lukas, o mało nie zemdlała z przerażenia widząc Joasię siedzącą na kolanach Goduli, który opowiadał jej najwyraźniej jakąś bajkę ... 

Karol był tak zaskoczony i ujęty bezpośredniością Joasi, że postanowił otoczyć ją swoją opieką. Zaangażował dla niej nawet prywatnego nauczyciela, który przychodził codziennie do jego domu aby uczyć Joasię. W kwietniu 1848 roku ciężko chory (cierpiał na przewlekłą kamienicę nerek) udał się na leczenie do Wrocławia zabierając ze sobą dziewczynkę. Dzień przed swoją śmiercią sporządził testament, który zaskoczył wszystkich. Okazało się bowiem, że Godula w testamencie cały swój majątek zapisał nie krewnym a sześcioletniej Joasi. Co skłoniło bogatego starca do takiego kroku pozostanie na zawsze tajemnicą. Wiemy jednak, że Godula miał niewiarygodną intuicję dzięki której również w przypadku Joanny nie mylił się ani odrobinę. W swym testamencie podał szczegółowe informacje dotyczące dalszego kształcenia Joanny. Wykonawcą testamentu został jego dobry przyjaciel, doradca i prawnik - Maksymilian Scheffler. To on miał zarządzać potężnym majątkiem do czasu uzyskania przez Joannę pełnoletności.

Swych krewniaków Godula zadowolił jedynie legatami pieniężnymi nie chcąc aby przejęli cały majątek. Jego zdaniem nie nadawali się do prowadzenia interesów. Miał większe zaufanie do sześcioletniej Joasi, która odziedziczyła w ten sposób 19 kopalni galmanu (czyli rudy cynku), 40 kopalni węgla kamiennego, kilka hut cynku, 4 majątki ziemskie : Szombierki-Orzegów, Bobrek, Bujaków oraz Chudów-Paniówki - łącznie prawie 70 tyś. morg pola i prawie 3,5 tyś. morg lasu. Jego majątek oszacowano na łączną sumę ponad 2 milionów talarów. 

Godula przeoczył tylko jedną drobnostkę, która poważnie skomplikowała życie Joasi. W testamencie widniał niekorzystny zapis, mówiący, że gdyby Joanna zmarła bezpotomnie, to cały majątek odziedziczyć mieli siostrzeńcy Goduli. 

Po ogłoszeniu treści kontrowesyjnego dokumentu, testament stał się prawdziwą sensacją. Pojawiły się plotki, że Joasia jest zapewne jego nieślubnym dzieckiem i okrzyknięto ją „śląskim Kopciuszkiem”. Przysporzyło jej to również sporo kłopotów. Rodzina Goduli próbowała wpierw obalić jego testament, a gdy to się nie udało, jawnie słała groźby pod adresem dziewczynki, organizując podobno nawet zamachy na jej życie. Obawiając się o jej bezpieczeństwo Maksymilian Scheffler umieścił/ukrył Joasię w klasztorze Urszulanek we Wrocławiu, gdzie kontynuowała dalszą naukę. W wieku 16 lat (otrzymawszy staranne wykształcenie) opuściła klasztor i zamieszkała w domu Schefflera.

Była młodą, atrakcyjną, wykształconą (i oczywiście potwornie bogatą) dziewczyną adorowaną przez wielu kawalerów. Podobno z jednym z nich (polskim szlachcicem) była mocno związana, jednakże podczas pierwszej wizyty w rodzinnym majątku kawalera została nadzwyczaj grubiańsko potraktowana przez jego matkę (wyśmiana za swoje niskie, chłopskie pochodzenie). To spowodowało, że Joanna zerwała z narzeczonym. 

Joanna uwielbiała wizyty w teatrze i operze. Chodziła tam dwa razy w tygodniu. Podczas jednego z teatralnych spektakli poznała 27-letniego (starszego od niej o 11 lat) hrabiego Hansa Ulricha Schaffgotscha, wprawdzie niezbyt bogatego, za to pochodzącego z bardzo znanego i szanowanego rodu. Podobno zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. 

Jedynym problemem stało się niskie pochodzenie Joanny. Jednak tak dawniej jak i dzisiaj, światem rządzi wciąż ta sama reguła: kto ma wystarczającą ilość pieniędzy ten może kupić (prawie) wszystko. I tak też było. Opiekun Joanny Maksymilian Scheffler rozpoczął starania o uzyskanie dla niej tytułu szlacheckiego, co po zapłaceniu (królowi pruskiemu) dużej sumy pieniędzy zakończylo się sukcesem. Z rąk króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV otrzymała tytuł szlachecki i nazwisko Gryzik von Schomberg-Godulla. Od tego momentu nic już nie stało na przeszkodzie aby mogli się pobrać.  

15 listopada 1858 roku, 16-letnia hrabina Joanna Gryzik von Schomberg-Godulla poślubiła 27-letniego Reichsgrafa Hansa Ulricha Schaffgotscha. Zanim udano się do kościoła p.w. Najświętszej Maryi Panny w Bytomiu, przyszli małżonkowie (w obecności zgromadzonych w szombierskim pałacu gości) otrzymali od matki Joanny - Antoniny Bonk oraz opiekunki Emilii Gemander błogosławieństwo. Ślubu udzielił młodym biskup Anton Ernest Schaffgotsch z Brna. W uroczystościach weselnych uczestniczyło kilkuset przedstawicieli śląskich rodów arystokratycznych.

Małżeństwo Joanny z Hansem Ulrichem oznaczało koniec kłopotów związanych ze spadkiem. Z kolei dla hrabiego, nie dziedziczącego rodzinnych dóbr i nie posiadającego nic prócz tytułu i stopnia porucznika huzarów, małżeństwo to stanowiło szansę na dobrobyt materialny.

Państwo młodzi po ślubie zamieszkali we Wrocławiu, a pózniej w nabytym (w roku 1859) i przebudowanym (1863-65) pałacu w Kopicach koło Grodkowa. Od czasu do czasu przebywali również we Wrocławiu i w pałacu w Szombierkach. Małżeństwo Joanny i Hansa Ulricha zapoczątkowało górnośląską linię rodu Schaffgotschów. 

Hrabina Joanna pozostała właścicielką wszystkich swych dóbr, mąż żył wyłącznie z tej części, która była jej posagiem. Joanna, mimo swego niskiego pochodzenia, doskonale radziła sobie w najlepszym towarzystwie. Szybko wdrożyła się w nową rolę i stała się gwiazdą salonów. Została damą licznych orderów, a jej dzieci (syn i 3 córki) zawarły małżeństwa z potomkami śląskich rodów arystokratycznych. Jej majątek składał się z licznych kopalń galmanu i hut cynku (które jednak nie przynosiły zbyt wielkich dochodów) oraz kopalń węgla kamiennego. 

To właśnie te kopalnie przy umiejętnym gospodarowaniu generowały kolosalne zyski. Własnością Schaffgotschów były m.in. kopalnie "Hohenzollern" ("Szombierki"), "Gräfin Johanna" ("Bobrek") i "Paulus" ("Paweł"w Chebziu). W roku 1895 Joanna kupiła kolejne 3 kopalnie ("Harmonia", "Oswald" i "Dębieńsko") które dwa lata później sprzedała koncernowi "Vereinigte Königs und Laurahütte". W 1905 roku rodzinne przedsiębiorstwo przekształcono zgodnie z duchem czasu w spółkę akcyjną "Gräflich Schaffgotsche Werke" z kapitałem 50 milionów marek. Jej zarząd mieścił się w Bytomiu przy Gartenstrasse 27 (obecnie ul. Powstańców Warszawskich 4). Joanna została głównym udziałowcem z kapitałem w wysokości 49 milionów 980 tysięcy marek. Resztę (po 10 tysięcy marek) otrzymał Hans Ulrich oraz dyrektor generalny Bernard Stephan.

Rok później Joanna podzieliła i przekazała swoje udziały dzieciom i wnukom.

Powołując się na bilans majątku spółki (oszacowanym w roku 1905 na 50 milionów marek), możemy śmiało powiedzieć, że Joanna w ciągu swego życia nie tylko pomnożyła odziedziczony majątek razy siedem, ale angażując się w szereg przedsięwzięć ekonomicznych i społecznych, stała się godną następczynią Karola Goduli. Właściciele Kopic zasłyneli nie tylko z doskonale prowadzonej działalności gospodarczej. Dzięki ich hojności powstało wiele szkół, kościołów (m.in. w Goduli, Orzegowie, Bobrku i Szombierkach), szpitali a także sierociniec w Bytomiu. Z inicjatywy hrabiego Hansa Ulricha powstała "kasa zapomogowa" z której korzystali pracownicy zatrudnieni w kopalniach i hutach Schaffgostchów, oraz w Bytomiu szkoła z internatem dla dzieci swoich pracowników. 

Joanna na niespełna rok przed śmiercią zdążyła jeszcze spełnić jedno ze swoich gorących życzeń. 2 września 1909 roku (po przeprowadzonej dzień wcześniejszej ekshumacji) w kościele p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szombierkach, pochowano ponownie szczątki Karola Goduli, gdzie spoczywają do dnia dzisiejszego.

Joanna Schaffgotsch zmarła we wczesnych godzinach porannych 21 czerwca 1910 roku w Kopicach. Przyczyną zgonu (jak informowały później ówczesne gazety) miał być zawał serca. Pochowano ją w mauzoleum koło tamtejszego kościoła parafialnego. Pięć lat później (18 lutego 1915 roku) spoczął obok niej mąż. W swym testamencie Joanna zapisała spore sumy na rzecz służby pałacowej w Kopicach, sióstr szarytek we Wrocławiu oraz dla zakładów głuchoniemych we Wrocławiu i Raciborzu.

Niestety ani Joanna ani Hans Ulrich nie zaznali po śmierci wiecznego spokoju. Ich bajkowa wręcz opowieść kończy się prawdziwym horrorem.

Po roku 1945 splądrowano ( i wbrew wciąż błędnie powielanym opowieściom, nie zrobili tego czerwonoarmiści) rodzinne grobowce i sarkofagi. Według krążących od kilkudziesięciu lat opowieści, zmumifikowane zwłoki Joanny i Ulricha miały zostać wyciągnięte z grobowca i dla zabawy ustawione przy pobliskiej knajpie, przy rowerach. Później miały poniewierać się po parku, a nawet pływać w pałacowej fosie.

Są to oczywiście niepotwierdzone i niczym nieudokumentowane opowieści. Kiedy miało mieć to miejsce, w jakich latach i czy naprawdę, nie wiadomo. Pewnym jednak jest, że grobowiec znajdujący się w głębi parku, pozostawiony został samemu sobie przez kolejne trzydzieści lat. Jeszcze pod koniec lat 70-tych ubiegłego wieku w jego wnętrzu znajdowały się pootwierane trumny i porozrzucane, zmumifikowane szczątki potomków Joanny i Hansa Ulricha (ich syna Hansa Karla Gottharda, synowej Pauli von Fürstenberg, wnuka Franza Egona, wnuka Hansa Ulricha Gottharda oraz wnuczki Hedwig "Dedy" Schaffgotsch) . Obraz we wnętrzu krypty grobowej był makabryczny. Dopiero w roku 1977, ówczesny proboszcz parafii w Kopicach, nawiązał kontakt z prawnukiem Joanny i Ulricha mieszkającym w Niemczech. Poinformował go o strasznym stanie grobowca (kaplicy grobowej) znajdującego się w głębi parku, o splądrowanych trumnach, rozrzuconych w jego wnętrzu jak i w pobliżu, zmumifikowanych szczątkach jego krewnych. W porozumieniu i za zgodą rodziny Schaffgotsch, proboszcz pozbierał szczątki i pochował je w zbiorowej, symbolicznej mogile tuż obok grobowca Joanny i Ulricha (na przykościelnym cmentarzu). Koszty pochówku i postawionego pomnika pokrył hrabia Hans Ulrich Schaffgotsch - prawnuk Joanny i Hansa Ulricha. Wiosną 2017 roku (a więc po dokładnie 40 latach) kopicki proboszcz Jarosław Szeląg usunął wszystkie nagrobki (nie przeprowadzając wówczas jakiejkolwiek ekshumacji) znajdujące się na przykościelnym placu, w tym także znajdujący się w bardzo dobrym stanie, ufundowany w roku 1977 nagrobek Schaffgotschów. Ksiądz proboszcz tłumaczył swoją decyzję złym stanem technicznym nagrobków, które miały jego zdaniem zagrażać zdrowiu i życiu odwiedzającym to miejsce osobom (głównie dzieciom). Ekshumację zbiorowej mogiły Schaffgotschów przeprowadzono dopiero pod koniec października 2019 roku. Szczątki wszystkich Schaffgotschów spoczęły w drewnianej trumnie włożonej do kamiennego sarkofagu hrabiego Hansa Ulricha wewnątrz mauzoleum.

bottom of page